Co dobrego w polityce


Kółko dyskusyjne


  
„Karol wielki i my wielcy”

Jest całkiem możliwe, że wcale nie słyszeliście o nagrodzie "Polonicus". Nawet jeśli wśród laureatów są między innymi profesorowie Miodek i Dedecius, premier Buzek, pisarz Norman Davies czy artyści Andrzej Wajda i Krystyna Janda. Polonicus jest względnie młody. Wręczany jest w Aachen, Akwizgranie, słynnym dzięki wielkiemu Karolowi i nie mam tu na myśli naszego papieża. Jest wyrazem szacunku i podziękowania europejskiej Polonii dla wyjątkowych ludzi. Tegoroczne święto Polonicusa było jeszcze bardziej niż zwykle symboliczne. W miejscu, w którym wspomniany Karol przed wiekami kreślił plany zjednoczonej Europy, o funkcjonowaniu jej w praktyce mówił najważniejszy człowiek zrealizowanej Unii, Polak Donald Tusk.

Życie na emigracji bez jednoczesnego wyrzeczenia się ojczyzny jest czymś w rodzaju podwójnego miłosnego związku. Nawet jeśli to naganne, pragnie się – a czasami musi - zachować je obydwa. Mieć męża czy żonę wraz z przynależną rodziną oraz, mniej lub bardziej oficjalnie, kochankę czy kochanka. Kocha się oboje. Zdradza oboje. Pomiędzy tymi miłościami szeroki rów trudnych spraw. Albo skacze się przez niego w tę i z powrotem aż do emocjonalnego i fizycznego wyczerpania, albo stoi nad nim w bolesnym, na dłuższą metę niebezpiecznym rozkroku. Wszyscy, których to dotyczy, sprawdzili i wiedzą. Wszyscy, którym obce się niebezpieczne związki, nie zrozumieją.

Pytana o najważniewsze w Unii Europejskiej subiektywnie wymieniam tylko jedno: dzięki powstaniu Unii przestałam mieszkać za granicą. Teraz, i to wraz z moimi bliskimi, mieszkam w granicach.

Oczywiście, że to dość egoistyczne spojrzenie. Jednak proszę mi wierzyć, patrzę też przed siebie. Oraz za siebie. I dlatego zależy mi na uczciwym trwaniu Unii Europejskiej. Podobno trzeba być święcie naiwnym, by wierzyć w przetrwanie jakiejkolwiek politycznej struktury. Może rzeczywiście tak jest? Jednak w przypadku tej jednej – tej określającej nową Europę – taka święta naiwność powinna być sprawczą siłą. Granica to – coś jak u Nałkowskiej – przede wszystkim ogrom znaczeń. Wśród nich - otwarte granice albo granica zamknięta. Z kosmicznym trudem osiągnięta nowa granica Europy jest otwarciem innych po to, byśmy stali się sobie mniej obcy. Na naszych oczach spełniło się marzenie pokoleń i właściwie jest to cud. Połączona Europa, wielosmakowy tort zamiast mieszanki ciastek i ciasteczek. Pesymiści grożą – i tak nie przetrwa. Chcemy tego? Wersji, w której o Unii będziemy mogli jedynie opowiadać wnukom przy okazji mijania kolejnych granicznych posterunków? Jeśli do tego dopuścimy, stanie się coś strasznego. Nieodwracalnego. W niewyobrażalny sposób pozbawionego sensu i nadziei.

W historycznym akwizgrańskim ratuszu, jako jedna z rozległego grona wyjątkowo jednomyślnych ludzi, dziękowałam Donaldowi Tuskowi za jego wartość. To słowo - wartość - obejmuje cały spis cech i uczynków pana Tuska jako polityka odpowiedzialnego za sprawiedliwy tort Europy. Oraz jako godnego zaufania człowieka, wzbudzającego zarazem szacunek i sympatię. Rodaka, którym znowu wolno się chwalić. W obecnym zagmatwanym czasie rozpaczliwie tego potrzebujemy! Chcemy więcej, niż tylko móc przestać się wstydzić. Trzeba nam kogoś, z kogo możemy być dumni. Świadomość tego, że mogę - ciepła, pełna ufności w skromnego wielkiego człowieka w szarym garniturze - zdjęła ze mnie kilogramy pesymizmu.

Następne zrzucił ze mnie Jurek Owsiak. Cudowny Mikołaj w biało-czerwonych okularach doprowadził mnie do krzyku "Owsiak na prezydenta", a to, wierzcie mi, nie pasuje do mnie ani stylistycznie, ani inaczej. Jurek jest dobrym duchem. I to nie tylko dla chorych dzieci i staruszków, dla ich sfrustrowanych lekarzy. Nie tylko dla milionów ludzi, którym pomaga uwalniać z siebie dobro, czuć się szlachetniejszymi i upoważnionymi do zrobienia choćby kilku kroków po jasnej stronie mocy. I nawet nie dla jego wiernej, wielotysięcznej drużyny mającej szczęście czynić dobro pod jego bezpośrednim przewodem. Jurek jest dobrym duchem świata. I bardzo mnie kusi, by podpowiedzieć coś tym, którzy znieważają go i nazywają Antychrystem. Lepiej już teraz poproście go o przebaczenie i wstawiennictwo. Pan Jezus, którego prosicie, by przyszedł, kiedyś rzeczywiście się pojawi. A wam będzie głupio. To Jurek Owsiak będzie jednym z jego ulubionych kumpli.

„Karol wielki i my wielcy” - cytat z Jurka Owsiaka, jego post na fb.

 


Korzystam z okazji, by złożyć najserdeczniejsze gratulacje Róży i Benkowi Frąckiewiczom, również laureatom nagrody Polonicus. Cieszę się razem z Wami!





 

Komentarze

Popularne posty